Nazywam się Helen Mazanova, od 9 lat mieszkam w Polsce. Jestem młodą mamą, mam dwójkę cudownych synów – starszy półtora roku i młodszy sześć miesięcy. Jestem bardzo młodą Polką, bo dopiero od 2 miesięcy mam polskie obywatelstwo. Jestem starym przedsiębiorcą – od 8 lat prowadzę własny biznes w Polsce, gdzie większość małych firm nie przekracza 5 lat.
Poznałam życie w tym kraju od różnych stron. Moja decyzja o przeprowadzce była bardzo spontaniczna i nie zrozumiała dla bliskich. Miałam dobrze płatną pracę, własne mieszkanie, zagraniczne kontrakty, podróży i wolność… Nie było żadnych powodów dla tego żeby zostawiłam swoje rodzinne miasto – Chersoń. W 2014 roku, to było spokojne, rozwijające się, prawie 260 tysięczne miasto. Wtedy poszłam drogą serca, które podpowiedziało mi, że warto spróbować, a Wszechświat otworzy odpowiednie drzwi.
W 2014 roku, 2 maja przyjechałam do Opola z jedną walizką i komputerem dla pracy. Wynajęłam mieszkanie i zaczęłam od nowa układać życie. Wtedy chciałam tylko spróbować jak to jest mieszkać za granicą.
Do Opola trafiłam przez przypadek, ale serce wybrało to miasto. Dopiero później objechałam wiele miast w Polsce, w niektórych dostawałam propozycję, żeby tam zamieszkać, ale nie przeprowadziłam się, czegoś mi w nich brakowało. Czegoś, co zaznałam już drugiego dnia mojego pobytu w Opolu. Wtedy pierwszy raz zwiedzałam to miasto, zobaczyłam jego atmosferę, poznawałam spontaniczność mieszkańców, wtedy od razu poczułam, jakbym wróciłam do domu.
W Ukrainie kilka lat pracowałam jako fotograf. W Polsce tego zawodu nie mogłam kontynuować od razu, bo nie znałam języka polskiego. Ale dzięki tej pracy zaczęłam filmować. Najpierw uczyłam się nagrywania i montażu na youtube, gdzie postanowiłam założyć kanał, który po kilku miesiącach dał mi pierwsze duże zlecenia. I wtedy zaczęły się moje podróży służbowe po całym świecie. Odwiedziłam Dubaj, Tajlandię, Izrael, Norwegię, Holandię, Szwecję, Szwajcarię, Niemcy i wiele innych państw, nagrywając filmy dla klientów. I tylko jedno się nie zmieniło, dalej uwielbiałam wracać do swojego miasta – Opola.
Żeby tutaj zostać wybrałam niełatwą drogę. Nie miałam polskiego pochodzenia, chociaż babcia mojego taty była Polką. Realizując zlecenia w wielu krajach jako freelancer, nie wyobrażałam sobie znów wrócić na etat, kiedy jesteś przywiązany czasowo i ograniczony finansowo. Niełatwo było to realizować w naszym kraju. W pierwszych latach w Polsce, żeby się utrzymać i rozwinąć działalność firmy, którą założyłam, żeby legalnie mieszkać, pracować i płacić podatki, musiałam ciężko pracować. Nie raz miałam tylko jeden dzień wolny w miesiącu a dzień mojej pracy rozpoczynał się od 8 rano i trwał często nawet 20 godzin! Kiedy było coraz więcej zleceń, potrafiłam 36 godzin w niewielkimi przerwami. I przy takim szalonym grafiku, moich zarobków ledwie wystarczało, żeby utrzymać spółkę i skromne życie.
Drogę do polskiego obywatelstwa wybrałam przez prowadzenie działalności gospodarczej, jak obcokrajowiec mogłam założyć tylko spółkę, co od razu wiąże się z dużymi kosztami i wysokimi wymaganiami prawnymi, co do legalnego pobytu. Najpierw żyjesz od wniosku do wniosku, w ciągłym stresie i na łasce urzędnika. Składasz grubą teczkę dokumentów, czekasz miesiącami na odpowiedź, czy czegoś dodatkowo nie wyjaśnić. Z roku na rok składasz coraz większą liczbę dokumentów. Od pierwszej karty musiałam się nauczyć urzędowego języka, nie znając dobrze polskiego. Poszłam więc do szkoły policealnej, żeby jako technik administracji, lepiej zrozumieć urzędniczy język. Kolejnych 5 kart pobytu, jedną kartę rezydenta długoterminowego, jak również wniosek na obywatelstwo – składałam samodzielnie. Nieraz czułam się załamana, że jeszcze chwila i się poddam, brak mi było siły na walkę i udowadniać że jestem godna tu żyć. Wiecznego udowadniania, że żyje w Polsce legalnie, płacę podatki, wynajmuje mieszkanie, wnoszę coś wartościowego do tego społeczeństwa. Równolegle prowadziłam kanał na YouTube o życiu w Polsce, gdzie opowiadałam o swoich doświadczeniach.
Kryzys dopadł mnie podczas pandemii Covid-19, kiedy zostałam odcięta od rodziny. Kilka dni wcześniej wróciłam od rodziców, gdzie spędziłam z nimi trochę czasu. A tutaj nagle zamknęli granice. Wtedy poczułam się tak bezradnie, że oni są tam i ja nie mogę im niczym pomóc. Wtedy postanowiłam, że chce żeby oni byli bliżej mnie. Niestety, w czasie pandemii , po tak intensywnych latach pracy, dopadła mnie depresja i wypalenie zawodowe. Zaczęłam zadawać sobie pytania: kim jestem? gdzie chce iść? co robić? Oczekiwałam wtedy na decyzję o przyznaniu mi statusu rezydenta długoterminowego, karty na którą bardzo czekałam. Karta, która dawała mi prawo mieszkać tu bez ograniczeń czasowych. Wtedy ostatecznie poczułam, że jestem częścią polskiego społeczeństwa.
Lata doświadczeń, obserwacji i uczenia się tradycji oraz kultury spowodowały, że Polska również stał się moim domem. To jak z małżeństwem, ty się rodzisz w jednym domu z pewnymi tradycjami, rodziną, kulturą a później wychodzisz za mąż i nowy dom staje się również twoim. I wtedy bezgranicznie kochasz swoje ojczyzny, jak swoją rodzinę. Ja zdecydowałam swoją miłość do Polski zalegalizować, w grudniu 2022 roku zaczęłam przygotowywać dokumenty na nowy wniosek. Procedura była mi znana. Składając wniosek nie czułam, że coś jest inaczej niż poprzednie moje 6 decyzji. Cały pakiet dokumentów był złożony poprawnie i mi pozostawało tylko czekać na decyzje. Byłam spokojna, wiedząc że prawnie spełniam wszystkie wymagania, społecznie jestem zintegrowana z Polską, że sercem już dawno jestem Polką. Wydawało mi się, że jak dostanę tą decyzję , to będę spokojna, bo nie mam obaw na odmowę. Ale w momencie jak mnie zaprosili do Urzędu Wojewódzkiego, żeby ją odebrać, będąc tam, biorąc do rąk ten wyjątkowy dokument, w którym mi uznają obywatelstwo – popłakałam się. Długa droga w 9 lat legalizacji, wypalenie zawodowe, miesiące głodu, samotności, lęków, ale cały czas wiara, że mi się uda – teraz dobiegła końca. Świadomy wybór być częścią tego narodu, który pokochałam z całego serca, żyć w Polsce, którą uważam za najlepsze miejsce, pełne przyjaźni, możliwości dla spełnienia marzeń, pomimo trudności, które mogą człowiek spotkać.
Kiedy się tutaj rodzimy, mamy przywilej automatycznie uzyskać obywatelstwo, nie będąc świadomym jaki to dar i szansa. Doceniamy obywatelstwo najczęściej tylko wtedy, kiedy przeżywamy coś strasznego, tak jak wojna i bezpośrednie zagrożenia naszego życia.
Życzę Wam, abyście każdego dnia byli świadomi i dumni z tego, że polskie obywatelstwo to nie tylko kawałek papieru. Żyjemy w kraju, który może się dzięki nam rozwijać a my możemy w nim bezpiecznie i normalnie realizować swoje marzenia.
Helen Mazanova – Bezpartyjni Samorządowcy woj. opolskiego