Grzegorz Domagała: Proponujemy klarowne rozwiązania gdy rządzący kroczą między Brukselą a społeczeństwem

Z Grzegorzem Domagałą, liderem listy Bezpartyjnych Samorządowców w okręgu radomskim do Sejmu rozmawia Łukasz Perzyna.

– Radomskie to dość zróżnicowany okręg wyborczy? Sam Radom to miasto postindustrialne ale pod tym ładnym słowem kryje się mnóstwo problemów. Grójeckie to sady. Tereny na południu okręgu – to głównie rolnictwo. Jak Pan znajduje wspólną wykładnię tamtejszych problemów?

– Dla mnie nie są one tamtejsze, tylko tutejsze. Mieszkańców poznałem nie jako kandydat, tylko przedsiębiorca z branży rolnej. Najpierw powiem Panu na czym opieram swój optymizm po prawyborach w Wieruszowie… 

– Bezpartyjni Samorządowcy, chociaż nie dopuszczani do mediów i sondaży uzyskali tam 3,51 proc poparcia…

– Rezultat z Wieruszowa cieszy, zresztą do Radomia stamtąd niedaleko, góra 150 km. Jednak prawybory oparte są jak każde na nieco bezdusznej zasadzie: tam się głosuje na nazwy komitetów, logotypy, skrótowce i symbole partyjne. Nie na konkretnych ludzi jak w prawdziwych wyborach. Wynik z Wieruszowa nie uwzględnia więc tych, którzy stanowią nasz główny atut: lokalnych liderów. Pracujących w okręgach na co dzień. A nie spadochroniarzy zrzucanych tam przez partie polityczne na podstawie wskazań pi-arowców i strategów podpartych badaniami fokusowymi, w których wcześniej mierzono zapotrzebowanie na nowy proszek do prania. 

– Stąd wziął się Giertych w Świętokrzyskiem albo Bąkiewicz w Radomiu?

– Innych kandydatów my proponujemy. Takich, co stąd się wywodzą. Rozpoznawalnych za sprawą ich aktywności w samorządzie różnych szczebli bądź działań społecznych i w organizacjach pozarządowych. 

– Ale to nie oznacza, że do wyborów ogólnopolskich idziecie z lokalnymi postulatami?

– Nie propagujemy oczywiście żadnego rozbicia dzielnicowego, proszę się tego nie obawiać. Wprost przeciwnie, do Sejmu idziemy z przygotowanymi rozwiązaniami korzystnymi dla wszystkich, niezależnie od tego, gdzie mieszkają i jaki jest ich status materialny. Teraz odpowiem na pytanie, jakie Pan postawił na początku tej rozmowy.

– Co łączy wyborcę spod Grójca, który jeśli do pracy dojeżdża, to raczej niż do Radomia do Warszawy, z mieszkańcem radomskiego blokowiska i obywatelem z Lipska, skąd jak ważyły się losy podziału na województwa, słano masowo petycje do stolicy, że Lipsko chce być na Mazowszu, Broń Boże w Małopolsce czy Świętokrzyskiem i tak się zresztą stało? 

– Dla nich wszystkich, naszych wyborców z radomskiego i innych  polskich okręgów korzystna okaże się realizacja postulatu zerowej stawki podatku PIT, z jaką my Bezpartyjni Samorządowcy idziemy w tym roku do Sejmu. Dla urzeczywistnienia tego jednego celu warto się tam znaleźć, chociaż w zdecydowanej większości mamy co robić w naszych „małych Ojczyznach” gospodarstwach i firmach. 

– Zerowa stawka PIT oznacza jednak, że mniej pieniędzy trafi do budżetu państwa?

– W ostatecznym rachunku wygląda to inaczej. Na pewno więcej pieniędzy pozostanie w kieszeni podatnika. Zostaną przez niego lepiej spożytkowane. Teraz marnuje je biurokracja. Przedsiębiorca przeznaczy zaoszczędzone środki na lekcje języka obcego dla syna, ten stopniowo przejmując po nim firmę rozwinie nowy kierunek eksportu czy importu i z tego wpłyną konkretne pieniądze do budżetu państwa. To, co pożerała machina urzędnicza – zostanie zainwestowane. Przeznaczone na rozwój. A później do budżetu wróci. To sposób na dynamiczne pobudzenie gospodarki, żeby obywatel sam o przeznaczeniu wypracowanych pieniędzy decydował. Ufamy przecież sobie, w rodzinie, czasem w firmie ale nie urzędnikom. Minęły czasy, kiedy w zasady prawne było wpisane, że oni wiedzą lepiej. To oczywista nieprawda. 

– To chyba oczywiste, że wszyscy chcą niższych podatków?

– Proponujemy rozwiązania dla wszystkich korzystne. Dla przedsiębiorcy i rolnika, właściciela zakładu fryzjerskiego czy gastronomicznego. Także dla zatrudnionych na etacie. Dla każdego, kto pracuje i zarabia będzie z tego zysk.  Wszystko mamy starannie policzone, nie propagujemy gruszek na wierzbie jak niegdyś Leszek Miller. Codziennie spotykam się z wyborcami. Lubię z nimi rozmawiać, wiele się z tych kontaktów dowiaduję. I nigdy na pytanie, z czego jakieś działania sfinansować, nie odpowiem jak Sławomir Mentzen obcesowym ogólnikiem, że z pieniędzy. Bo gdy się z wyborcą rozmawia, należy się do niego odnosić z szacunkiem.  Ze spotkań z ludźmi ale i własnego doświadczenia wiem, co doskwiera najbardziej.    Mali i średni przedsiębiorcy ponoszą wysokie koszty działalności. Jedynym rozwiązaniem staje się uproszczenie podatków. A PIT zero, czy ściślej jego zerowa stawka – to wyjście dla każdego korzystne i zrozumiałe. 

– Czy podobnie przejrzyste rozwiązania Bezpartyjni są w stanie zaproponować jeśli chodzi o kryzys zbożowy, spowodowany zalewem rynku przez „zboże techniczne” z Ukrainy? Jak widzi Pan sytuację po zniesieniu przez Unię Europejską embarga na ukraińskie zboże?

– Widzimy uzasadniony niepokój w grupie producentów rolnych i w całej społeczności wiejskiej. Choroby nie da się jednak leczyć zamawianiem, to znachorstwo tylko nie kuracja.

– Rząd nie znajduje dobrych rozwiązań?

– To łatanie jak zwykle u tej ekipy przez dopłaty a nie systemowe rozwiązanie problemu. Rząd na wszystko, co afery zbożowej dotyczy, reaguje z opóźnieniem. A przecież Polska ma unijnego komisarza do spraw rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, byłego prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego i europarlamentarzystę Prawa i Sprawiedliwości. Komisarz ds. rolnictwa w Unii Europejskiej jest jeden. Trudno uwierzyć, że sprawy tak prostej, w której kraj jego pochodzenia ma rację, nie umie bądź nie chce załatwić. Narracja rządzących nie jest spójna. Władza miota się pomiędzy ustępliwością wobec Unii Europejskiej a interesem własnego elektoratu,  Rządzący kroczą między Brukselą a społeczeństwem.  A tu potrzeba wspólnej narracji. Postulowałem to jeszcze kiedy działałem w Agrounii, zanim Michał Kołodziejczak postanowił bez porozumienia z nami wykorzystać tę organizację jako trampolinę dla własnej kariery. Działacze Agrounii nie poszli za nim. Dla nas to sytuacja przykra ale i pouczająca. Tryb jego przejścia do Koalicji Obywatelskiej pokazuje, że również największa siła opozycji traktuje instrumentalnie polską wieś, rolników i ich problemy. Podobnie jak dla PiS ważni jesteśmy co cztery lata, jak głosów potrzeba, mówię to jako przedsiębiorca z sektora rolnego, producent nawozów, co wieś polską zna nie w teorii tylko,  

– Co propagują w tej kwestii Bezpartyjni Samorządowcy?  

– Rzeczywiste i klarowne rozwiązania. To prosta sprawa. My optujemy za kaucjami. System kaucyjny oznacza, że granice pozostaną otwarte. Przepływ zboża – utrzymany. Ale kto je wwozi, ten kaucję będzie musiał zapłacić na granicy. Zostanie mu zwrócona w 24 godziny po tym, jak będzie potwierdzone, że to zboże przez port albo granicę z Niemcami lub inną rzeczywiście opuściło Polskę a nie zostało gdzieś po drodze pokątnie rozładowane ze stratą dla polskiego rolnika, bo to z Ukrainy wprawdzie żadnych norm nie spełnia, ale pozostaje tańsze od naszego rodzimego. Rozwiązanie, które propagujemy, nie urąga nikomu, nie szkodzi ani nie obraża. Rekomendujemy je jako najkorzystniejsze i najprostsze.

Kontakt z nami
SEKRETARIAT
+48 607 061 185
media@bezpartyjnisamorzadowcy.pl

 

© 2024 KW Stowarzyszenie „Bezpartyjni Samorządowcy”