Z Moniką Polak, liderką listy Bezpartyjnych Samorządowców w okręgu siedleckim do Sejmu rozmawia Łukasz Perzyna
– W okręgu siedlecko-ostrołęckim, uchodzącym za konserwatywny, właśnie Pani prowadzi listę Bezpartyjnych Samorządowców do Sejmu. O czym to świadczy?
– Dowodzi to wspólnego już przeświadczenia, że najwyższy czas na zmianę. Trzeba, żeby doszli do głosu inni. Jako liderka upominam się o właściwe miejsce dla kobiet w społeczeństwie, co oznacza dla nich możliwość zadbania jak należy o bezpieczeństwo, zdrowie, edukację i naukę.
– O prawach kobiet mówią w tej kampanii wszyscy…
– ..ale my o nie zadbamy rzeczywiście. Wiele kobiet jest na naszych listach, uznajemy, że wciąż zbyt mało ich pozostaje aktywnych w życiu publicznym, podobnie jak… bezpartyjnych i samorządowców właśnie. Nasze środowiska rozumieją się nawzajem, bo chcemy wiele zmienić. To, co nie funkcjonuje jak należy.
– Jednak chociaż Koalicja Obywatelska organizuje czasem jednego dnia nawet dziewięć konferencji prasowych o prawach kobiet a Lewica uznaje je w kampanii niemal za swój znak firmowy – to w sprawach konkretnych, jak afery wcześniej Tomasza Lisa a teraz Michała Adamczyka, w których pokrzywdzonymi okazały się właśnie kobiety, obie formacje nie zabierają głosu, bo to celebryci?
– Również takie podejście trzeba zmienić. Dlatego też kobiety powinny wejść szeroką ławą do polityki. Stać się masowo obecne tam, gdzie stanowi się prawo. I tam, gdzie się je egzekwuje. Nieważne, czy o celebrytę chodzi czy o skromnego pracownika gdzieś w usługach. Nieważne, czy sprawca dysponuje ogromnymi środkami na znakomitych adwokatów czy występuje o obrońcę z urzędu. Prawo musi być równe dla wszystkich. Wiem, jak o to trudno. Sama jestem z małżeństwa przemocowego. Doszłam jednak z czasem do wniosku, że trzeba mówić. Również o tym, co złe. I osoby poddane przemocy powinny się łączyć, działać razem, nie wstydzić się poprosić o pomoc. Żeby potem móc sygnalizować szeroko sprawy, które prokurator umarza ze względu na niby znikomą szkodliwość społeczną czynu i od takich decyzji się odwoływać. Kobiety muszą się odzywać. Także wtedy, gdy są krzywdzone, zwłaszcza wówczas powinny. Trzeba zbudować świadomość, w której nie będzie już aprobaty dla krzywdzenia słabszego. Silniejszy jest od tego, żeby słabszego chronić a nie gnębić. Dzwonią do mnie panie doświadczające przemocy domowej, poszukując pomocy dla siebie i często też dla swoich dzieci. W sytuacjach, w których w grę wchodzi przemoc, nie wolno zwlekać. Trzeba zwracać się do instytucji pomocowych, które przecież istnieją. Nie wolno dać się zastraszyć, również wtedy, gdy przemoc znajduje głównie ekonomiczny wymiar.
– Pani okręg wyborczy jest rozległy, obejmuje Siedlce i Ostrołękę, dawne miasta wojewódzkie, ale także tereny wiejskie, rolnicze. Jak znaleźć dla ich problemów wspólny mianownik?
– Wspólny mianownik to normalność. Wywodzę się z powiatu sokołowskiego, brat prowadzi tam duże gospodarstwo, sama ukończyłam studia rolnicze. Znam problemy branży i środowisk i wiem, że ich rozwiązania nie są sprzeczne z tymi, jakich chcą inni. Rolnicy, nauczyciele i przedstawiciele innych grup zawodowych, czy to w Siedlcach czy małej miejscowości, chcą, żeby było normalnie. Bez podziału na elitę, która ma dużo, i wszelkie możliwości – i zwykłego człowieka bez dostępu do lekarza specjalisty, przynajmniej w czasie, w jakim jest potrzebny, i rolnika, który nie ma wsparcia fachowego w tym, co robi. Warto pracować na rzecz tego, żeby zwykły człowiek poczuł się wielki i ważny w naszym państwie. Kowalski czy Nowak jako obywatel, beneficjent demokracji. Każdy pracuje i zapewnia sobie godny byt, w ten sposób to musi działać.
– Nazwa komitetu Bezpartyjni Samorządowcy zobowiązuje?
– Mówię ludziom w trakcie spotkań wyborczych: jesteśmy większością. Bo to bezpartyjni, bez legitymacji członkowskich, stanowią zdecydowaną większość Polaków. Mówmy więc jednym głosem. I wzajemnie siebie wspierajmy.